Byłem nagrzany. Kompletnie. Wszystko bylo rozmazane, przyjemnie pulsujące i sprawiające wrażenie bezpieczeństwa. Totalny haj, którego jeszcze nie doświadczyłem w swoim życiu, a brałem różne świństwa.
Silnik mruczał zwierzęco, a moje myśli odpływały w najróżniejsze zakątki świata. Szczerze, to nie mam pojecia jak ja dojechałem do Jej domu. Odzyskałem świadomość, gdy zatrzymałem się jak na autopilocie pod bramą wjazdową. Zgasiłem silnik i siedziałem.
Oparłem głowę o zagłówek, próbując choć trochę doprowadzić się do stanu używalności. Z głupim uśmieszkiem na twarzy otworzył drzwi, które bez większych oporów rozchyliły się przede mną.
Wysiadłem na świeże powietrze, co nie tyle otrzeźwiło mnie, co dostarczyło kolejnych miłych bodźców. Zrobiłem kilka chwiejnych choć sprężystych kroków, okrążając swój wóz i zmierzając do bramy.
-Ja pierdole... co on mi sprzedał...
Zachichotałem, rozbawiony własnym spostrzeżeniem. Fakt, był taki, że takiego gówna to jeszcze nie wciągałem. Przekroczyłem linię bramy i przeszedłem krótką alejką wzdłuż rezydencji. Pokręciłem lekko głową, ogarniając wreszcie to co się dzieje. Zajrzałem przez drzwi do środka i niepewnie przekroczyłem próg.
zt